wtorek, 9 kwietnia 2013

7. Rozdział V&D.

Od samego rana plątałam się bez celu po ośrodku. Jeszcze niedawno puste korytarze stawały się coraz bardziej zaludnione a cisza panująca dotąd została przerwana.

Nigdzie nie widziałam Freddiego ani Ash'a. Właściwie było mi z tym całkiem dobrze, może w końcu będę mogła trochę od wszystkiego odpocząć, przemyśleć niektóre sprawy. Niestety zaszycie się w cichym kącie nie było możliwe, muszę być w miejscu, w którym chociaż jedna osoba kontroluję moje zachowanie. Przykre. Jedynym miejscem w którym jestem z ludźmi nie czując ich obecności jest biblioteka więc tam też postanowiłam się udać.

Wchodząc do środka poczułam zapach starych książek, uwielbiałam go, on pozwalał mi odpłynąć bardziej niż jakiekolwiek używki. 
Usiadłam na ziemi opierając się o drewniane półki i biorąc pierwszą lepszą książkę pogrążyłam się w lekturze.







Kończąc setną stronę na chwilę wróciłam do rzeczywistości, i ON tam był. To co działo się w mojej głowie w tej chwili nie jest do opisania, poczułam nieprzyjemne uczucie w brzuchu, lekko zakręciło mi się w głowie a do oczu napłynęły łzy. To był JOSH. Siedział naprzeciwko mnie i z zaciekawieniem przyglądał się każdemu mojemu ruchowi.

Więc wrócił, nie zmienił się. Ale dlaczego wrócił? Po co?

Te pytania same nasuwały się na myśl, jednak ze spokojem zamknęłam oczy pozwalając pojedynczej łzie spłynąć po moim policzku, jednocześnie odstawiłam książkę i wstałam, kierując się powoli do wyjścia.

                                                                              *** 
Od dłuższej chwili wpatruję się z zaciekawieniem w kobietę, która z wielkim przejęciem opowiada mi coś co w ogóle mnie nie obchodzi. Dowiedziałam się co u sąsiadów, że Stanley w końcu raczył się odezwać, Tata się o mnie martwi … och tak na pewno w to uwierzę.
- Destiny proszę … nie wiem czemu mnie tak karzesz ….
- Proszę ? – zapytałam z niedowierzaniem .

- Nie rozumiem czemu nie możesz ze mną porozmawiać, wiem jest Ci ciężko ale my też jesteśmy w trudnej sytuacji, powinnaś nas zrozumieć. To nie nasza wina, że nie mogliśmy się widzieć w tym czasie, po prostu pani psycholog na to nie pozwoliła, byłam pewna, że przynajmniej zamienisz ze mną parę zdań, nawet Ivy mówiła, że jest już z tobą lepiej, gdy się widujecie to podobno zdarza Ci się nawet uśmiechać…. Ja tego nie widzę, nie potrafię zrozumieć czemu ze swoją kuzynką  jesteś bliżej niż z własną matką – pojedyncza łza spłynęła po policzku mojej rodzicielki, zrobiło mi się źle, że z mojego powodu ona cierpi.
- Ty nic nie rozumiesz …. Zostawiłaś mnie tu samą,  tata tak samo nawet nie próbowaliście ze mną porozmawiać.
- To nie tak – przerwała mi.
- Nie wmówisz mi, że Ivy pozwolili się ze mną widywać a wy nawet nie mieliście prawa do telefonu . .
- Przepraszam. . .
 - Myślę, że na dzisiaj już wystarczy, proszę nie przychodź tu więcej . . . Nie chce abyś się nade mną litowała wracaj do normalnego życia … - wstałam i powoli opuściłam pomieszczenie w którym spędziłam ostatnią godzinę. 


                                                               ……………………………………

Znów o zrobiłam, długo się przed tym broniłam ale moja słabość wygrała, cała zapłakana przeglądałam się nowym ranom które znajdowały się na moim nadgarstku.
Obiecałam sobie, że nie będę tego robić, ale jak zawsze okazałam się tchórzem. Minęło sporo czasu dopóki doprowadziłam się do jakiejś normy.
 No nic nie mogę spędzić tu całego dnia, rękawy bluzy delikatnie i powoli osunęłam w dół co by zakryć dokładnie wszystkie skaleczenia. Spokojnie opuściłam pomieszczenie i kierowałam się w stronę pokoju.
- Cześć Des. Co u ciebie ? – przede mną ukazała się twarz Dylana.
 - Hej – odpowiedziałam szeptem.
- Ej co się stało ? Płakałaś ?

 - Nic się nie stało, jeśli pozwolisz pójdę już ok. ?-Spuściłam wzrok i szybko wyminęłam chłopaka miałam nadzieje, że sobie odpuści i nie będzie drążyć tematu, niestety myliłam się po chwili poczułam okropny ból w okolicy prawego nadgarstka.

- Proszę Cię puść mnie – po moich policzkach spłynęła pojedyncza łza.
- Puszczę jeśli powiesz co się dzieje – chłopak coraz mocniej zaciskał swoją dłoń wokół mojej ręki co sprawiło, że kolejne łzy spływały po moich policzkach.
- Proszę, to boli …   - chłopak nie reagował, zamiast to podciągną rękaw mojej bluzy, nigdy nie zapomnę zdziwienia na jego twarzy, bałam się, że zacznie zadawać pytania na które nie znam odpowiedzi. Ku mojemu
wielkiemu zdziwieniu chłopak zachował się całkiem inaczej, już po chwili znajdowałam się w jego objęciach
- Proszę, musisz mi obiecać, że nigdy więcej tego nie zrobisz – nie odpowiedziałam mu, wiedziałam, że gdy będę miała gorszy dzień znów pójdę na łatwiznę i to zrobię – Proszę … dla mnie ? – Dylan odsuną mnie od siebie po czym popatrzył mi głęboko w oczy, wiedziałam, że tak łatwo nie odpuści
- To jak ? 

- Dobrze obiecuję. - Jest to wymuszona obietnica, ale może akurat pomoże ?

                                                                       
  ***
                                                                                                                                                                   
Cześć wam :)
A więc tak jak było w info. liczba odwiedzin rośnie a komentarze stoją w miejscu, trochę nam przykro ale mamy nadzieję, że to się poprawi :)
Ps: Jeśli czytasz bloga i podoba on Ci się lub nie  kliknijcie odpowiednio w prawym górnym rogu :)
Prosimy o szczere komentarze i mamy nadzieję, że rozdział jest w porządku. Do następnego :) !!! ♥

sobota, 30 marca 2013

INFORMACJA

A więc nie wiemy od czego zacząć : )

Na wstępie chcemy bardzo podziękować za ponad 1000 ilość odwiedzeń naszego bloga, bardzo się z tego powodu cieszymy :)
Niestety liczba komentarzy nie odzwierciedla tej ilości co troszke nas smuci :(

Bardzo prosimy JEŚLI CZYTASZ NASZEGO BLOGA ZOSTAW KOMENTARZ dla was to tylko chwilka a my będziemy wiedzieć czy to co piszemy się wam podoba  :)
Oczywiście mile widziane są komentarze w których piszecie co się wam nie podoba a my postaramy się to zmienić !!!


PS: Wiemy, że rozdziały są dodawane chaotycznie co postaramy się zmienić aby nadać i jako taką systematyczność :)

5 KOMENTARZY PRZYŚPIESZA KOLEJNY ROZDZIAŁ. 

PS2: Jeśli macie jakieś pytania możecie je zedawać tutaj : 



VIOLET   XOXOX
DESTINY  XOXOX

środa, 20 marca 2013

6. Rozdział V&D.

Szeroko otwarte oczy i raz, dwa, trzy. Powoli.. powolutku.. Byle by nikt nie zauważył że coś Ci jest. Jeszcze tylko kilka kroków. Dasz radę. 
Szłam korytarzem pełnym ludzi, z podkrążonymi i zaczerwienionymi oczami. Niedokładnie pamiętam co się działo w nocy, poza tym że spędziłam ją z Ashem i kilkoma tabletkami.
Nie myśl, tylko idź. 
Cały czas powtarzałam w myślach krótkie komendy, jednak trudno było mi zapanować nad własnym ciałem. Nagle zakręciło mi się w głowie, podparłam się o ścianę i próbowałam iść dalej jednak ból głowy także dawał o sobie znać.
-wszystko okej?- zapytał znajomy głos wyciągając do mnie rękę, to był on. Mimo że nie byłam w stanie podnieść oczu na tyle abym mogła go zobaczyć, wszędzie poznałabym ten głos i tą woń perfum- lepiej chodź bo zaraz ktoś się zorientuje że wzięłaś zdecydowanie za dużo.

Chłopak objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojego pokoju i położył na łóżku, właściwie nie byłam zmęczona ani śpiąca, jednak czułam że tabletki mnie otumaniły więc posłusznie położyłam się na łóżku i znów  zasnęłam. Znów przy innym chłopaku.






***********

Nie widziałam która dokładnie godziną gdy się obudziłam ale przez okno wpadały promienie światła więc nie spałam za długo. W pokoju nikogo nie było więc ubrałam się i opuściłam pomieszczenie, na korytarzu również panowała pustka. Nie miałam się gdzie podziać więc postanowiłam poplątać się po ogrodzie.


                                                                        ****                                                                           

 
- Wstawaj, wstawaj – otworzyłam oczy i nade mną ujrzałam Rose.

- Co ty tu robisz? – powiedziałam zaspanym głosem.

- Jakie miłe przywitanie.

- Przepraszam, nie jestem przyzwyczajona do wstawania o tak wczesnej porze.

- Wczesnej ? Już dawno po dwunastej.

- Coo ? – Szybko podniosłam się z łóżka i zaczęłam szukać rzeczy które mogłam włożyć – Zaspałam na rozmowę z Daniell.

- Po pierwsze musisz się uspokoić siadaj – zrobiłam to o co prosiła mnie dziewczyna – Daniell sama przysłała mnie do Ciebie, powiedziała, że dziś nie macie spotkania.
- Hmmm dziwne  . . .  ciekawe czemu, nie mówiła Ci czym jest to spowodowane ?

- Nie, kazała mi dopilnować abyś coś zjadła a później możemy robić co chcemy.

- Ok. To poczekaj na mnie zaraz będę. – Poszłam wziąć szybki prysznic, poprawiłam włosy i wróciłam do pokoju gdzie czekała na mnie Rose, razem z blondynką poszłyśmy na stołówkę. Nie byłam głodna więc wzięłam samo jabłko i zajęłam miejsce koło przyjaciółki. Nie znałyśmy się długa ale wiem to, że z Rose przez ten czas zbliżyłam się bardziej niż z Helen przez te wszystkie lata.

- Dobrze więc co chcesz robić ?

- Tutaj nie ma za dużo rzeczy do robienia . . . – powiedziała spokojnie blondynka – ale możemy iść jak zawsze do parku, w końcu dziś jest bardo ciepło a jak wszyscy wiemy nie często się to zdarza.

- Masz rację – Rose podniosła się ze swojego miejsca po czym wzięła mnie za rękę i ruszyłyśmy w stronę drzwi.

- Gdzie chcesz iść park, jezioro?

- Może do parku ?

- Dobrze mi pasuje – blondynka ciepło się uśmiechnęła, po chwili byłyśmy na miejscu.

Rozmawiałyśmy, czasami nawet się śmiałyśmy co ostatnio zdarzało mi się bardzo rzadko, nagle moim oczom ukazała mi się znajoma postać . . .  Nie mogłam uwierzyć, wysoka blondynka, obok niej stała Daniell, obie zbliżały się w moją stronę, Rose coś do mnie mówiła ale nie zwracałam na nią uwagi.

- Destiny mówiłam, że postaram się jakoś pomóc, i udało mi się zostawiam was, miłego dnia – po tych słowach brunetka odwróciła się i ruszyła w stronę wejścia.

- Dziękuje, to naprawdę wiele dla mnie znaczy – powiedziała towarzyszka Daniell, po czym odwróciła się w moją stronę – Dzień dobry malutka – dobrze znałam ten głos, nie mogłam wydusić z siebie słowa . . .  cały czas z niedowierzaniem patrzyłam na dziewczynę, po chwili wstałam i rzuciłam się jej na szyję.

- Cześć Ivy – byłam w tulona w moją kuzynkę, czułam jak łzy spływają po moich policzkach, nie mogłam się doczekać tego dnia, ostatnio nawet straciłam nadzieje że Daniell uda się załatwić wizytę Ivy.

- Nie płacz – blondynka otarła łzy z moich policzków po czym ciepło się do mnie uśmiechnęła - Nawet nie wiesz jak się stęskniłam – po tych słowach znów znalazłam się w jej objęciach.

Po naszym powitaniu zauważyłam, że Rose nadal zajmuje miejsce na ławce.

- To jest Ivy moja kuzynka.

- Miło mi Cię poznać, ja jestem Rose, słyszałam o tobie wiele dobrego – Dziewczyna wstała i przytuliła Ivy na powitanie.

- Ivy, bardzo się Cieszę, że mogę poznać przyjaciół Des – I. posłała uśmiech R.

- Dobrze to ja was zostawię same, pewnie macie dużo do obgadania, do zobaczenia !

- Pa Rose.

- Może wrócimy do środka ? Będziemy mogły spokojnie porozmawiać?

- Pewnie, że tak chodźmy – Ivy podała mi rękę, po czym objęła mnie i razem poszłyśmy do pokoju miałam nadzieje, że nie spotkam tam Violet.

                                                            *


Byłyśmy już w pokoju tak jak się spodziewałam był pusty, usiadłam na łóżku po chwili dołączyła do mnie Ivy.

- Słyszałam, że bardzo się starałaś o to abyś mogła się ze mną zobaczyć – przerwałam niezręczną cisze która panowała w pomieszczeniu.

- Tak nie mogła bym Cię nie odwiedzić . . .  tutaj, przepraszam, że od kilku miesięcy nasz kontakt poważnie osłabł, naprawdę tego nie chciałam, nie mogę sobie wypatrzyć, że nie było mnie przy tobie w najcięższym okresie twojego życia – w tej chwili po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy – a najbardziej mi przykro, że nie byłam przy tobie w szpitalu . . . Przepraszam.

- Ej popatrz na mnie, a co najważniejsze nie płacz. Nie masz mnie za co przepraszać. . . jesteś jedyną osobą, która próbowała mnie tu odwiedzić, nie zrezygnowałaś i udało Ci się,  mamie i tacie powiedzieli, że nie mogą się ze mną widywać i oni po prostu odpuścili. . .

- Nie możesz tak myśleć.

- Ale tak myśle – przerwałam jej – może zmienimy temat nie mam zamiaru spędzać tego dnia płacząc – na twarzy Ivy pojawił się uśmiech.

- Dobrze a więc co chcesz robić ?

- Nie wiem, może pójdziemy się przejść ?

- Możemy.

                                                              *
                                                              

- Więc jak Ci się tu mieszka, wiem że to głupie pytanie ale chciała bym wiedzieć.

-Nie to jest dobre pytanie, więc mam współlokatorkę, która nawet nie chciała mnie poznać, ale nie mam zamiaru o niej mówić.

- Dobrze nie mówmy o niej a ta Rose ? Chyba tak miała na imię ta dziewczyna ?

- Tak z Rose poznałam się całkiem przypadkiem bo na korytarzu ale jest naprawdę kochana, w ogóle nie wygląda jak by musiała przebywać w takim miejscu jak       ‘’ East Wide ‘’.

- Rzeczywiście nie wygląda, a oprócz niej ?

- W sumie to oprócz Rose znam tu Dylana, był pierwszą osobą,  która zamieniła ze mną jakiekolwiek zdanie.


- Może mnie z nim poznasz ? – z twarzy Ivy nie schodził uśmiech.

- Któregoś dnia na pewno – odwzajemniłam jej uśmiech.

- Przepraszam, że przeszkadzam ale na musisz się zbierać Ivy.

- Dobrze, odprowadzisz mnie ?

Szłyśmy wolno dziewczyna obejmowała mnie ramieniem, w końcu byłyśmy pod drzwiami prowadzącymi na zewnątrz, objęłam dziewczynę najmocniej jak umiałam chciałam aby ta chwila trwała wiecznie.

- Do zobaczenia kochanie – powiedziała spokojnie Ivy, w jej głosie było słychać żal.

- Mam nadzieję, że jeszcze wpadniesz ?

- Oj uwierz mi będziesz jeszcze miała mnie dosyć.

- Kocham Cię Ivy - poczułam jak moje oczy napełniają się łzami.

- Ja Ciebie też maleńka, ja ciebie też. – Puściłam ją i zobaczyłam jak znika za dużymi drzwiami.


Stałam tak jeszcze chwile czułam że po moich policzkach spływają łzy, nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę.

- Nie płacz – Po chwili byłam w objęciach Dylana, chłopak stał tak ze mną przez pewien czas po czym poszedł ze mną na kolacje.



wtorek, 26 lutego 2013

5. Rozdział Piąty V&D.

Mocno zaciągnęłam się papierosem a w płucach poczułam miętowy smak dymu. Siedziałam na ławce w parku ciesząc się ładną pogodą, która w Anglii była rzadkością.
Nagle zobaczyłam postać kierującą się w moją stronę,
-hej Violet,
-potrzebujesz czegoś Ash?
-muszę czegoś potrzebować żeby z Tobą porozmawiać?
-przecież mnie nie znasz, dziwne że wiesz jak mam na imię. Więc po co miałbyś ze mną rozmawiać?
-bo może zawsze mnie intrygowałaś ale bałem się tego wyznać?
-aha- rzuciłam oschle i wstałam, miałam całkiem dobry humor i nie chciałam żeby popsuły mi go jakieś głupie żarty.
-ej czekaj.. -chłopak szybko wstał i złapał mnie za rękę- nie możesz ze mną po prostu porozmawiać? Zawsze jesteś taka oschła..
-nie mamy o czym rozmawiać, tylko mnie irytujesz .
-przejdziemy się?- chłopak próbował grać na zwłokę, nie wiedziałam o co mu chodzi ale postanowiłam sprawdzić,
-poniżasz się, ale i tak nie mam co robić więc chodź.

Spacerowaliśmy wolno po parku nie odzywając się do siebie, moje myśli cały czas krążyły wokół chłopaka którego wczoraj poznałam, nie wiedziałam jak ma na imię ale czułam że nie jest taki jak każdy, że mogła bym odnaleźć z nim wspólny język.
-o kim tak myślisz?- Ash przerwał moje fantazje,
-o nikim. Zastanawiam się dlaczego się nie odzywasz skoro wcześniej byłeś taki wygadany?
-wiesz co, mam dość tego słońca, może wejdziemy do środka?
-a ja lubię słońce, trzeba korzystać skoro jest,
-to dziwne bo wcale na taką nie wyglądasz. Zawsze jesteś ubrana na czarno i masz mocny makijaż...
-to dowód na to że nic o mnie nie wiesz,
-ale się dowiem- powiedział chłopak, chociaż zabrzmiało to jakby sam sobie próbował to wmówić- no chodź.
Weszliśmy do ośrodka gdzie panował chłód i spokój. Ludzie albo szaleli w ogrodzie albo chowali się w pokojach przed chłodem, jednak ciągle nigdzie nie widziałam nieznajomego. Po chwili byliśmy już w pokoju Asha. Sama nie wiedziałam po co tu przyszliśmy, równie dobrze dalej mogłam siedzieć i w samotności kąpać się w promieniach słońca ale może towarzystwo dobrze mi zrobi. Usiadłam na łóżku i objęłam kolana lekko chowając na nimi twarz, chłopak usiadł obok mnie i cały czas mi się przyglądał.
-dawno nie ćpałaś, a ja mam coś dla Ciebie- powiedział i wyjął z kieszeni małe pudełeczko, mimo że zawartość była szczelnie zapakowana wiedziałam co się w nim znajduje,
-to Pemolina?
-nie inaczej, chcesz?
-nie powinnam..
-to Ci pomoże, dobrze o tym wiesz- powiedział chłopak i wyciągnął jedną tabletkę-no dalej- skierował rękę w stronę moich ust a ja wyciągnęłam język na którym chwilę później znalazła się mała pigułka. Ash też wziął jedną, później dwie i trzy. Ja też nie miałam dość więc wzięłam od chłopaka pudełko i wysypałam kilka na rękę, parę tabletek wylądowało w mojej buzi, resztę włożyłam delikatnie do ust chłopaka.

 Było miło. Przez chwilę. Poźniej coś się stało i wpadłam w histerię, zaczęłam szlochać i krzyczeć, na szczęście Ash był przy mnie, przytulił mnie i zaczął głaskać po głowie.
-wiem co Ci pomoże, dawno nie brałaś więc taka reakcja była do przewidzenia ale pomogę Ci rozładować złość- zobaczyłam jak odsuwa szufladę szafki znajdującej się koło łózka i wydobywa z niej mały nożyk.
Chłopak zdjął mi delikatnie dużą bluzę i objął moje ręce,
-już to robiłaś, i to całkiem niedawno- powiedział widząc rany jednak nie miałam siły odpowiadać, chciałam tylko leżeć i czuć że się mną zajmuje.
Zrobił nacięcie na nadgarstku, cicho jęknęłam ale miałam świadomość że to mi pomoże.
-ehh, mogłabyś wiele osiągnąć. Jesteś ładna, mądra i niezależna jednak wystarczy dać Ci kilka tabletek i zamieniasz się w dziecko z którym można zrobić wszystko, a szkoda.
Nie byłam świadoma ile ran zrobił chłopak na moich rękach i czy wciąż w ogóle mam ręce, leżałam wtulona w Niego i patrzyłam jak teraz zajmuje się swoimi "sprawami", on też to robił bo na rękach miał nie mniej ran niż ja.


Później usnęłam, nie wiem kiedy i ile spałam, pamiętam tylko ciepłe dłonie Asha i zapach krwi który unosił się po całym pokoju. Pamiętam że chłopak mnie ciągle czule przytulał a na dobranoc pocałował w czoło.
Chciałam pomyśleć dlaczego to robi i co z tego ma lub będzie miał, ale nie mogłam i chyba nawet nie chciałam...


*************


Jak każdego ranka szłam do Daniell znów mijałam korytarz pełen ludzi, byłam już tu tydzień a nadal znałam tylko 3 osoby, nadal nie rozmawiałam z Violet ale na szczęście nie często ją widuję, dużo czasu spędzałam z Rose lubiłam siedzieć z nią nad jeziorem i po prostu milczeć, co prawda czasami rozmawiałam też z Dylanem chłopak jest naprawdę miły.


- Dzień dobry usiądź proszę – powitała mnie uśmiechem Daniell.

- Dzień dobry – odpowiedziałam cicho i zajęłam miejsce, które wskazała mi kobieta.

- Jak wiesz nie możesz się na razie widywać z rodzicami ani nikim innym . . .

- Wiem, ale nie mam pojęcia dlaczego mi to pani mówi – przerwałam jej, to nie robiło na mnie żadnego wrażenia ponieważ nie miałam ochoty widzieć się z rodzicami a nie wyobrażam sobie aby ktokolwiek inny zechciał mnie tu odwiedzić.

- Pozwól mi skończyć – kobieta ciepło się uśmiechnęła – a więc codziennie do ośrodka dzwoni kobieta Ivy  Cumber,  nalega na spotkanie z tobą, to twoja kuzynka prawda ?– na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech moja Ivy, jedyna osoba w całej mojej rodzinie z którą mogłam porozmawiać, bardzo za nią tęskniłam ponieważ od dłuższego czasu nasz kontakt osłabł.

-Tak to moja kuzynka, będę mogła ją zobaczyć ? – patrzyłam na nią błagalnym wzrokiem.

- Musimy się nad tym zastanowić, ale wydaje mi się że bardzo byś tego chciała prawda ?

- Tak.

- W takim razie uciekaj jeść, widzimy się jutro, postaram się cos załatwić w sprawie Ivy.

-Dziękuje – Opuściłam pomieszczenie i nie zwracając uwagi na ludzi skierowałam się w stronę stołówki.

Zajęłam miejsce które było wolne, i tak siedziałam przez pewien czas byłam bardzo szczęśliwa, od dawna się tak nie czułam.

- Dzień dobry – usłyszałam znany mi głos gdy się odwróciłam ujrzałam Dylana, w rękach trzymał dwa talerze, usiadł Kołomnie po czym  jeden posuną  w moją stronę.

- Cześć -popatrzyłam się na chłopaka po czym           spojrzałam na talerz.

- Smacznego – z twarzy chłopaka nie schodził uśmiech.

- Dziękuje, ale nie chcę . . . nie mogę . . . nie będę jadła.

- Właśnie, że możesz i chcesz ale się boisz. . .  Proszę chociaż spróbuj . . . . . .  . . . Proszę – powtórzył cicho.


Wiedziałam że ten posiłek pomoże mi pozwoli mi wrócić do równowagi, pomimo lęku, pomimo przerażenia wzięłam pierwszy kęs,  czułam, że mija wieczność, następnie znów wzięłam kolejny. Pomieszczenie całkowicie opustoszało ale w końcu mi się udało zjadłam, podniosłam wzrok i ujrzałam Dylana nawet nie wiedziałam, że jest on cały czas przy mnie.

- Możemy iść ?

- Pewnie że tak – chłopak wziął moją rękę i skierowaliśmy się w stronę drzwi.

Po chwili siedzieliśmy już w parku
korzystając z uroków pogody nagle poczułam, że ciężka ręka Dylana próbuje objąć moje ramiona, szło mu to niezdarnie wiec pod wpływem chwili oparłam się o tors chłopaka.

                      *


Nagle poczułam chłód który przeszył moje ciało.

- Zimno Ci  może już wrócimy do środka ?  

- Bardzo chętnie – Dylan wstał po czym podał mi rękę i pomógł mi się podnieść. Szliśmy blisko siebie chłopak obejmował mnie, czułam się przy nim dobrze, bardzo go polubiłam.

Pożegnałam się z nim i wróciłam do pokoju, dzisiejszy dzień zleciał mi bardzo szybko, z  racji tego, że byłam bardzo zmęczona położyłam się i od razu zasnęłam.


wtorek, 19 lutego 2013

4. Rozdział Czwarty V&D.

Szłam przez pusty korytarz, było jeszcze wcześnie rano, sama nie wiedziałam która godzina. Nie spałam całą noc siedząc w łazience, gapiąc się na pełnię księżyca i rozmyślając o wolności- między innymi to był powód dla którego zmierzałam teraz w kierunku recepcji. Nałożyłam na siebie bluzę z długim rękawem aby nikt nie zauważył ran. Stanęłam przed młodą kobietą,
-kiedy będę mogła wyjść? Josh może więc ja też powinnam- podniosłam lekko głos,
-nie martw się, jak będzie taka okazja to zostaniesz o tym poinformowana- Megan jak zawsze mnie zbyła.
Zdenerwowałam się, ale po nieprzespanej nocy nie miałam siły ani ochoty na kłótnię. Nawet nie chciałam wychodzić. Nie miałam po co, ale czułam straszny głód narkotykowy, musiałam coś wziąć bo inaczej nie będę w stanie normalnie funkcjonować. Oczywiście miałam tabletki, ale one mi już nie wystarczały, potrzebowałam czegoś mocniejszego.
Aby skierować myśli na inny tor usiadłam na ławce na przeciwko recepcji i wyciągnęłam książkę która zaczęłam wczoraj czytać.
Opowiadała o nieszczęśliwej rozwódce, mieszkającej z córką. Kobiety były bardzo biedne, jednak pewnego dnia jedna wygrała na loterii a ich życie obróciło się o 180 stopni.
-o, może Violet oprowadzi kolegę, ja w tym czasie chciałabym porozmawiać z panem na osobności- usłyszałam moje imię i zorientowałam się że cały czas obok recepcji stały trzy osoby. Megan, starszy pan i chłopak- mniej więcej w moim wieku, może starszy. Mężczyzna był zgarbiony i niski, jego głowę zdobiło kilka siwych włosów, takie samego koloru były wąsy zasłaniające usta. Oczy opiekuna wszystko bacznie obserwowały przez duże okulary.
Obok Niego stał chłopiec, był w moim wieku, może starsze. Jego mięśnie opinała białą koszulka kontrastująca z ciemnymi jeansami. Miał ciemne włosy i piękne oczy, które były tak ciemne że nie dało się odróżnić źrenicy od tęczówki, nawet stojąc kilka centymetrów od twarzy chłopaka. "Wygląda jak bad boy" pomyślałam i uśmiechnęłam się lekko pod nosem. W tym momencie popatrzyłam na dwie pozostałe osoby, cała trójka cały czas mnie obserwowała. Wstałam i rzuciłam ciche "chodź",



-gdzie idziemy?

-nie wiem, pokaże Ci co gdzie i sobie pójdę a ty rób na co masz ochotę, chociaż tutaj to chyba nie możliwe,
-no właśnie, długo tu jesteś?
-wystarczająco. Dlaczego Cię tu przywiózł?- musiałam zadać to pytanie, nie obchodziło mnie to w prawdzie, ale chłopak miał coś w sobie i to sprawiało że miałam ochotę czegoś się o Nim dowiedzieć,
-przestał sobie ze mną radzić, po prostu. A ty?- tego pytania się bałam, nie lubiłam opowiadać dlaczego jestem w psychiatryku,
-nie ważne, nie lubię o tym gadać, zwłaszcza komuś komu nie ufam,
-rozumiem, ja też boję się zaufać ludziom, nie powinnaś się bać ..
-aha- powiedziałam a w myślach zastanawiam się dlaczego każdy próbuje mi wytykać błędy i mówi co mam robić,
-nie obchodzi Cię co mam do powiedzenia?
-nie dbam o to,
-kto Cię zranił?
W tym momencie usiedliśmy na korytarzy, chłopak siedział pół metra ode mnie więc nie widział moich zaszklonych oczu. Przypomniał mi Josha, to on mnie tak naprawdę zranił, nikt inny,
Chciałam jeszcze raz przyjrzeć się chłopakowi, siedział zamyślony nie zwracając na mnie uwagi, pomyślałam że nie jest zbyt przystojny, jednak ma coś w sobie. Coś co sprawia że można go kochać, można mu ufać.



*************


Zostałam obudzona przez pracownice szpitala, byłam tu dopiero trzeci dzień więc nie zdążyłam poznać personelu. Kobieta miała na imię Bridget, poinformowała mnie, że mam godzinę czasu  aby przygotować się na wizytę z psychologiem. Nie tracąc czasu ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic po czym wróciłam do pokoju.  Znów zatraciłam się w pięknym widoku, ogród wyglądał magicznie. W oddali zauważyłam parę osób które przechadzały się po alejach, trochę mnie to zadziwiło bo była dopiero dziewiąta.
- Jesteś już gotowa ?– usłyszałam glos Bridget, wydawała się naprawdę miła.

- Prawie– odpowiedziałam cicho, nałożyłam bluzę po czym ostrożnie rękawem zakryłam wszystkie blizny – już możemy iść – posłałam kobiecie uśmiech. Bardzo bałam się rozmowy z psychologiem, wiem że będę musiała odpowiadać na jego pytania dotyczące samookaleczenia i dwuletnim głodzeniu się. . .  najgorsze jest to, że nie znam na nie odpowiedzi.
Szłyśmy dłuższą chwilę, Bridget jest naprawdę ciepłą osobą.
- To tutaj – kobieta wskazała na drzwi – Powodzenia – posłała mi ciepły uśmiech i zaczekała aż wejdę do środka.
-Dzień dobry Destiny – zobaczyłam młodą kobiete. Powitała mnie ciepłym uśmiechem.
- Dzień dobry – odwróciłam się aby zamknąć drzwi – Dziękuję – powiedziałam do Bridget, która jeszcze była na korytarzu.
- Więc najpierw się przedstawię jestem Danielle  i od dzisiaj będziemy się spotykać codziennie. Mam nadzieję że nasze spotkania pozwolą nam rozwiązać wszystkie twoje problemy.
- Teraz sobie usiądź – tak też zrobiłam zajęłam miejsce naprzeciwko kobiety – Czy jest coś o czymś chciała byś porozmawiać ? – czułam na sobie wzrok Danielle, nie zapytała się wprost o cięcie się i problemy z jedzeniem ale czułam, że o to właśnie jej chodzi.
- Nie, nie chcę o niczym rozmawiać – spuściłam głowę.
- Dobrze, nie musisz nic mówić, wiem że dla ciebie to trudna sytuacja. Nowe miejsce, nowi ludzie ale uwierz mi za parę dni się tutaj miarę  zaklimatyzujesz.
- Mam taką nadzieję.
Siedziałyśmy w ciszy godzinę, nie spodziewałam się tego, myślałam że będą mi zadawać dużo pytań . .
- Na dzisiaj to tyle, widzimy się jutro o 11.
- Dobrze – skierowałam się w stronę drzwi – Dziękuje – posłałam kobiecie uśmiech a ona go odwzajemniła.
Nie wiedziałam gdzie mogłabym pójść. Nie znałam dobrze tego budynku nie miałam pojęcia co można tu robić nie chciałam marnować całych dni w pokoju. Postanowiłam pójść do ogrodu, bardzo mi się podobał więc czemu nie. Byłam już koło drzwi wejściowych gdy nagle wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
- Przepraszam Cię – powiedziała bondynka.
-Nic się nie stało.
- Ty jesteś ta nowa prawda ? Ja jestem Rose  - dziewczyna ciągle się uśmiechała.
- Tak . .  jestem Destiny.
- Miło mi Cię poznać, idziesz do ogrodu ?
- Mam taki zamiar.
- Mogę iść z tobą ? – uśmiech nie schodził z twarzy dziewczyny.
- Naprawdę chcesz ze mną iść ? – byłam trochę zdziwiona propozycją Rose.
- Pewnie, że tak! Będziemy mogły się bliżej poznać.

Wyszłyśmy na zewnątrz, pogoda była naprawdę ładna. Spacerowałyśmy dłuższą chwilę dopóki nie doszłyśmy nad jezioro, wyglądało naprawdę ślicznie już dawno nie widziałam tak pięknego miejsca.
- Może usiądziemy ?  - zaproponował Rose.
-  To dobry pomysł - Siedziałyśmy trzy godziny rozmawiając, ze sobą i oglądając całe piękno i spokój które nas otaczało. 
                                        *                                         

Wróciłyśmy do środka, dziewczyna zaproponowała mi ze mnie trochę oprowadzi. Cieszyłam się ponieważ teraz będę wiedziała gdzie jest dane pomieszczenie.Widziałam bibliotekę i parę innych ciekawych miejsc, na koniec skierowałyśmy się w stronę stołówki ponieważ teraz była pora obiadowa. Rose pożegnała się ze mną i udała się do grupki dziewcząt. Skierowałam się po jedzenie a potem w stronę stolika który był pusty. Dłuższą  chwilę patrzyłam się w zawartość talerza.
Wróciłam do pokoju i zauważyłam Violet która siedziała na swoim łóżku.
- Co się dzieje – nie wiem czemu zadałam jej to pytanie. Ona nawet mnie nie lubi. Dziewczyna nie odpowiedziała. Mam z nią mieszkać więc postanowiłam jakoś z nią porozmawiać. Podeszłam bliżej niej i usiadłam na rogu jej łóżka, z tej odległości doskonale widziałam świeże rany dziewczyny – Co się stało ? – Popatrzyłam Violet prosto w oczy.
- Nie udawaj, to wszystko twoja wina ! – powiedziała podniesionym tonem.
- Jak to moja ? Nawet nie zamieniłam z tobą zdania . . . . . 
- Nie musiałaś. . .  Jesteś tu dopiero trzeci dzień, a już drugiego przespałaś się z chłopakiem którego ledwo znasz - Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam, skąd ona wzięła w ogóle taki pomysł. 
- Ale ja. . .
- Nie kłam widziałam was, jesteś zwykłą mała dziwką – po tych słowach dziewczyna opuściła pomieszczenie,  mimowolnie osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać. Nie wiem czemu nazywa mnie dziwką i co ja takiego zrobiłam. 


czwartek, 14 lutego 2013

3. Rozdział Trzeci V.&D.


Nie wierzyłam że będę z kimś mieszkać, po prostu nie mogłam! Po co mi jakieś dziecko którym będę musiała się zajmować?- zła na cały świat biegłam przez ogród, jedyne miejsce w ośrodku dla którego warto było gnić w EastWide, było tu jezioro, w którym w lecie było pełno na pozór wesołej młodzieży, teraz jednak było zimno, i coraz ciemniej więc park zaczął pustoszeć. Weszłam niewielką polanę ozdobioną pojedyńczymi drzewami i przykucnęłam opierając się o jedno z nich.
Dlaczego to akurat ze mną musi mieszkać? Mimo że odpowiedz na to pytanie była oczywista, wciąż je sobie zadawałam. Dziewczyna miała na imię Destiny, całkiem ładnie. Może nawet mogłabym się z nią zaprzyjaźnić? Wydaje się całkiem miłą osobą, może nawet mogłabym się z nią zaprzyjaźnić. 
Ale to tylko człowiek a ludzie ranią i uciekają. Właśnie uświadomiłam sobie jak tęsknię za Joshem, zaufałam mu mimo że na początku byłam przekonana że mnie zrani, zostawi jak Net. Później to minęło, udowodnił swoim zachowaniem że jest wart zaufania i mnie zostawił.
Łzy które płynęły po moich policzkach zamieniły się w histeryczny płacz, drżałam z zimna, jednak nie chciałam wracać, w końcu jednak chłód ze mną wygrał i zrezygnowana poszłam do ośrodka.





***************


Szłam korytarzem, minęłam parę osób które uważnie się mi przyglądały, nagle poczułam że ktoś łapie mnie za rękę, na co zareagowałam błyskawicznie.
Natychmiast wyrwałam ręke z uścisku kobiety :
- Spokojnie, ty jesteś Destiny ? – powiedziała łagodnie starsza kobieta.

- Tak, o co chodzi? - byłam trochę przestraszona ponieważ nie lubiałam gdy ktoś mnie dotykał.


- Musisz iść ze mną – wykonałam polecenie, i ruszyłam za Margaret chyba tak miała na imię, przynajmniej tak pisało na jej fartuchu. Po chwili doszłyśmy jak się domyśliłam do stołówki. Było tam pełno osób. – Usiądź gdzieś, ja zaraz do ciebie dołączę - w oddali dostrzegłam pusty stolik więc powoli ruszyłam w jego stronę. Dłuższą chwilę czekałam na Margaret, która w końcu do mnie przyszła i położyła przede mną talerz pełen jedzenia, na sam widok było mi niedobrze.


- Muszę iść, ale gdy wrócę to musi być zjedzone – kobieta posłała mi lekki uśmiech i powoli się oddaliła.


Przez cały czas czułam na sobie wzrok innych ludzi. Nie znoszę tego uczucia, po prostu nie lubię być w centrum uwagi a tak się teraz czułam. Nic nie zjadłam, cały czas przyglądałam się ludziom którzy opuszczali pomieszczenie a na ich miejsce przychodzili kolejni. Po chwili do stolika przy, którym siedziałam dołączył wysoki brunet.

- Cześć, jesteś nowa prawda ?


- Ymmm tak



- Jestem Dylan – chłopak lekko się uśmiechną.


- Destiny – cicho mu odpowiedziałam.


- Ładnie. Spuściłam głowę i dalej wpatrywałam się w talerz. – Dlaczego to robisz? – Nie wiedziałam co chłopak ma na myśli, podniosłam wzrok i popatrzyłam się na niego - Czemu sie głodzisz ?



-A skąd to wiesz?

- To akurat proste, od godziny tutaj siedzisz i wpatrujesz się w talerz, więc?


- Nie wiem o co Ci chodzi - nie będe przecież chłopakowi, którego znam niecałe pięć minut opowiadać mojej histori.


- Skoro nie chcesz, nie musisz mi mówić – twarz chłopaka posmutniała.


- Ymmmm to nie tak, że nie chcę . . . po prostu nie umiem na nie odpowiedzieć, najchętniej bym już stąd poszła.


- Więc na co czekasz, chodź.


- Nie mogę, Margaret chyba tak się nazywa mówiła, że tu wróci – w tej chwili Dylan wstał.


- Jeszcze nic nie wiesz o tym miejscu. Zawsze tak mówi . . . na końcu i tak nie sprawdza czy zjadłaś czy nie, chodź nie będziesz przecież siedzieć tutaj cały dzień.


. . . . . . . . .


- Skąd wiedziałeś, że to mój pokój?

- Wszyscy dobrze wiedzieli, że gdy pojawi się nowa osoba będzie mieszkać razem z Violet.
- To pewnie dlatego nie wygląda na zadowolona .
- Nie, ona po prostu taka jest - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Weszliśmy do pokoju, Violet w nim nie było ale nie zastanawiałam się gdzie może być . . .


- Co robimy ?  -
zapytał się chłopak , nie odpowiedziałam mu, jedyne na co miałam teraz ochotę to położyć się spać. Popatrzyłam na Dylana a on bez słowa udał się pod duże okno i zaczą się w nie wpatrywać. Usiadłam na łóżku czułam ogromne zmęczenie, mój organizm był już zmęczony, nie dziwiłam się temu że jedyną rzeczą na jaką mam ochote to sen, mogła bym przeleżeć w łóżku  cały dzień. Dylan nadal był przy oknie, nie zwracał na nic uwagi więc położyłam się i po chwili usnełam.


***************

Poszłam do biblioteki, chciałam poczytać- jak zawsze kiedy byłam zła. To miejsce było kolejnym plusem ośrodka. Pomieszczenie nie było duże, ale panowała w nim niesamowita atmosfera, wyglądało jak jakiś stary opuszczony strych. Książki nie mieściły się na kupkach więc były poustawiane na ziemi, każdy mógł przyjść, usiąść w kącie i poczytać, jednak mała liczba osób była zainteresowana czytaniem książek. 
Dla mnie było to oderwanie od wszystkiego, życia, problemów, narkotyków.

 Wzięłam pierwsza lepsza książkę i zaczęłam czytać, była bardzo ciekawa więc straciłam rachubę i nagle zorientowałam się że jest po pierwszej w nocy, udałam się cicho do swojego pokoju i włączyłam światło, nie obchodziło mnie czy obudzę Nową, miałam ją w dupie tak jak każdego z tego ośrodka, nagle zorientowałam się że dziewczyna nie śpi sama, w jej łóżku był Dylan. Na początku nie wiedziałam co mam robić. W końcu zgasiłam światło i wyszłam z pokoju...



Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam, jak ona mogła pierwszego dnia się z nim przespać? Pewnie nabrała się na to że Dylan jest opiekuńczy, czuły i słodki. Jak ja.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, ale miałam już wszystkiego dość, odkąd znikł Josh i pojawiła się Dest. nikogo już nie obchodzę, przez moją myśl przeszło pytanie, czy nie jestem czasem zazdrosna o Dylana? Jednak szybko przestałam o tym myśleć i usiadłam na ziemi w damskiej ubikacji i cicho szlochałam, była noc więc nie musiałam martwić się że ktoś mnie zobaczy, nagle moją uwagę przyciągnął księżyc odbijający się w kawałku szkła. Nie zastanawiało mnie co szkło robiło na podłodze w psychiatryku pełnym ludzi którzy chcą popełnić samobójstwo, po prostu je wzięłam i delikatnie zaczęłam jeździć po ręce. Coraz mocniej przyciskałam ostry przedmiot do ręki, bałam się ale zadawanie sobie bólu sprawiło mi przyjemność, sprawiło że mogłam odreagować. Zamyśliłam się a na mojej ręce pojawiło się głębokie nacięcie. Cicho zaklnęłam. Wszędzie była krew, jednak szkło znowu powędrowało po mojej ręce. Chwila i kolejna rana, tym razem mniejsza. Zrobiłam jeszcze kilka i usiadłam na parapecie, nagle księżyc oświetlił moje nogi, były całe poplamione krwią jednak podobał mi się taki widok





 Zaczęłam rozsmarowywać na ręce krew z ran. Nie obrzydzało mnie to, a sprawiało przyjemność. Cięłam się wcześniej, ale to było bardzo dawno i zapomniałam jaki to daje upust emocjom, i mimo noszenia długich rękawów, postanowiłam częściej odreagowywać właśnie w taki sposób. 







niedziela, 10 lutego 2013

2. Rozdział Drugi V.&D.


Obudziłam się, o dziwo wyspana. Jednak kiedy uświadomiłam sobie że muszę odbyć karę z niechęcią zwlokłam się z łóżka, Josh nie przyszedł do mnie rano, to dziwne. Zawsze przychodził.



Wyszłam na korytarz i zapaliłam papierosa, powoli udałam się do pokoju chłopaka. 
Weszłam, i zauważyłam Ash'a opartego o ścianę, nie wiedziałam że dzieli pokój z Josh'em,
-gdzie on jest?
-Josh?
-no raczej,
-dostał rano przepustkę, jak wciągu miesiąca nie nawali to już tu nie wróci- powiedział chłopak w ja poczułam się jakby ktoś wbił mi nóż w serce, jak to nie wróci? Przecież mówił że mnie nie zostawi. 
Chciałam przytulić się do Ash'a wziąć coś i umrzeć, nie było Go. Już nie miałam dla kogo żyć.
Odwróciłam się i chciałam wyjść jednak zatrzymał mnie głos bruneta,
-aaa, kazał przekazać że przeprasza ale z Tobą nie mógłby ułożyć sobie życia, szuka kogoś z przyszłością.
Po tych słowach całkowicie się załamałam, pobiegłam do łazienki i przemyłam oczy wodą aby nikt nie mógł zobaczyć że płaczę- makijaż całkowicie się rozmazał ale często właśnie taki make- up zdobił moją twarz, to moja cecha rozpoznawcza.
Z grymasem na twarzy poszłam sprzątać pokoje, po kilkunastu miałam dość, jednak gdyby nie praca siedziałabym w pokoju myśląc o Nim,
po czterech godzinach pracy zostało mi trzy pokoje, była pora obiadu więc spokojnie mogłam skończyć pracę. Weszłam do ostatniego pokoju i zaczęłam zmieniać pościel, nagle zorientowałam się że nie jestem w nim sama, w głębi pokoju siedział Dylan, patrząc na mnie i uśmiechając się pod nosem,
-o co Ci chodzi?
-trochę żałosne, nie potrafisz się opanować, przez to tak cierpisz,
-potrafię,
-to dlaczego rzuciłaś się wczoraj na Małą Meg?
-oj wybacz jeżeli pobiłam jedną z Twoich dziwek, na pewno znajdzie się ktoś kto Ci zrobi dobrze. Poza tym możesz poćwiczyć przed ramię. To Ci dobrze zrobi- rzuciłam i wyszłam nie czekając na odpowiedź, kiedyś przepadaliśmy za sobą, prawie straciłam dziewictwo z Dylanem, później stał się taki..taki że nawet nie mam słów by to opisać.
Zmęczona wróciłam do pokoju, nie sądziłam że ta praca mnie tak wykończy. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, jednak po chwili usłyszałam ciche pukanie.. .

************

Całą noc nie spałam, nie wiedziałam jak to będzie. Wyszłam ze szpitala i miałam trafić do kolejnego? Tak naprawdę, teraz nie miałam nikogo, Charlie i moja przyjaciółka zostawili mnie w najgorszym momencie mojego życia, mój ojciec nawet nie zadzwonił, a moja matka skorzystała z najlepszego dla niej rozwiązania czyli pozbycia sie mnie. - Kochanie jesteś już gotowa? – usłyszałam przesłodzony głos mojej mamy. - Prawie – odpowiedziałam cicho po czym usłyszałam jak drzwi się zamykają. Gdy wzięłam potrzebne rzeczy, zeszłam na dół. - Idziemy ? - Tak – gdy wyszliśmy z domu odwróciłam się i przyglądałam się mu uważnie, nie wiem kiedy tu wrócę …. Jeśli w ogóle to się stanie. Od dłuższej chwili stoję przed dużym białym budynkiem. Na tablicy przed bramą wjazdową widnieje tablica ‘’ EastWide ‘’. - Musimy już iść ! – niepewnie zrobiłam pierwszy krok, wiedziałam że gdy tylko wejdę do środka, prędko stąd nie wyjdę. Po chwili moim oczom ukazał się spory korytarz, mama udała się do recepcji a ja zostałam sama. Dużo dziwnych osób mnie mijało, większość mi się przyglądał, niektórzy mnie przerażali. Nie wyobrażam sobie życia w tym miejscu. - Musimy się udać do dyrektora placówki, nie stój tak Destiny! - Już idę. - Dzień dobry jestem Mark. - Dzień dobry jestem Maria Cumber a to moja córka Destiny. - Ach tak, czekałem na was, więc muszę panią poinformować, że będzie mogła pani widywać córkę tylko jeżeli jej psycholog wyrazi na to zgodę. -Rozumiem – odpowiedziała ze spokojem. - Destiny, będziesz mieszkać z Violet to naprawdę spokojna i cicha osoba. Mam nadzieję, że się polubicie – starszy mężczyzna lekko się uśmiechną, co prawda ja też myślę, że uda mi się dogadać z tą dziewczyną. -A teraz zaprowadzę Cię to twojego nowego pokoju. – Szliśmy dłuższą chwilę, mój pokój był na samej górze dyrektor placówki otworzył drzwi i gestem zaprosił mnie do środka. - Violet przywitaj się, to jest Destiny twoja nowa współlokatorka – powiedział surowym tonem. Brunetka podniosła głowę, nie wyglądała na zadowoloną: 
- Cześć – powiedziała cicho i znów spuściła wzrok. - W takim razie zostawię was same, bardo bym prosił aby pożegnała się pani z córką. Myślę, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku – mężczyzna lekko się uśmiechał, po czym pożegnał się z moja matką. - Na mnie już chyba pora, do zobaczenia kochanie – mama przybliżyła się do mnie i chciała mnie przytulić ale dosyć sprawnie udało mi się ją odsunąć – no nic – powiedziała smutny głosem – To dla twego dobra Pamiętaj ! – po tych słowach zobaczyłam jak drzwi się zamykają, miałam ochotę płakać i krzyczeć ale wiedziałam, że to by pogorszyło moja sytuację. Nie wiedząc co mogła bym tu robić usiadłam na łóżku i patrzyłam się na białe ściany. Przeraża mnie myśl, że mam tu spędzić swoje najbliższe tygodnie a może i nawet miesiące .. . . Najgorsze jest to że ta dziewczyna nie wygląda na taką która chętnie chciałaby się poznać. Moje myślenie przerwał dźwięk zamykanych drzwi, to V. gdzieś wyszła. W końcu będę mogła pobyć chwilę sama, podeszłam do dużego okna i
zaczęłam podziwiać piękny ogród, w którym było pełno osób. Nie wiedziałam ile czasu minęło, ale pewnie sporo ponieważ ogród opustoszał a na zewnątrz zaczęło się ściemniać. Nie miałam ochoty nic więcej robić więc położyłam się spać.