niedziela, 10 lutego 2013

2. Rozdział Drugi V.&D.


Obudziłam się, o dziwo wyspana. Jednak kiedy uświadomiłam sobie że muszę odbyć karę z niechęcią zwlokłam się z łóżka, Josh nie przyszedł do mnie rano, to dziwne. Zawsze przychodził.



Wyszłam na korytarz i zapaliłam papierosa, powoli udałam się do pokoju chłopaka. 
Weszłam, i zauważyłam Ash'a opartego o ścianę, nie wiedziałam że dzieli pokój z Josh'em,
-gdzie on jest?
-Josh?
-no raczej,
-dostał rano przepustkę, jak wciągu miesiąca nie nawali to już tu nie wróci- powiedział chłopak w ja poczułam się jakby ktoś wbił mi nóż w serce, jak to nie wróci? Przecież mówił że mnie nie zostawi. 
Chciałam przytulić się do Ash'a wziąć coś i umrzeć, nie było Go. Już nie miałam dla kogo żyć.
Odwróciłam się i chciałam wyjść jednak zatrzymał mnie głos bruneta,
-aaa, kazał przekazać że przeprasza ale z Tobą nie mógłby ułożyć sobie życia, szuka kogoś z przyszłością.
Po tych słowach całkowicie się załamałam, pobiegłam do łazienki i przemyłam oczy wodą aby nikt nie mógł zobaczyć że płaczę- makijaż całkowicie się rozmazał ale często właśnie taki make- up zdobił moją twarz, to moja cecha rozpoznawcza.
Z grymasem na twarzy poszłam sprzątać pokoje, po kilkunastu miałam dość, jednak gdyby nie praca siedziałabym w pokoju myśląc o Nim,
po czterech godzinach pracy zostało mi trzy pokoje, była pora obiadu więc spokojnie mogłam skończyć pracę. Weszłam do ostatniego pokoju i zaczęłam zmieniać pościel, nagle zorientowałam się że nie jestem w nim sama, w głębi pokoju siedział Dylan, patrząc na mnie i uśmiechając się pod nosem,
-o co Ci chodzi?
-trochę żałosne, nie potrafisz się opanować, przez to tak cierpisz,
-potrafię,
-to dlaczego rzuciłaś się wczoraj na Małą Meg?
-oj wybacz jeżeli pobiłam jedną z Twoich dziwek, na pewno znajdzie się ktoś kto Ci zrobi dobrze. Poza tym możesz poćwiczyć przed ramię. To Ci dobrze zrobi- rzuciłam i wyszłam nie czekając na odpowiedź, kiedyś przepadaliśmy za sobą, prawie straciłam dziewictwo z Dylanem, później stał się taki..taki że nawet nie mam słów by to opisać.
Zmęczona wróciłam do pokoju, nie sądziłam że ta praca mnie tak wykończy. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, jednak po chwili usłyszałam ciche pukanie.. .

************

Całą noc nie spałam, nie wiedziałam jak to będzie. Wyszłam ze szpitala i miałam trafić do kolejnego? Tak naprawdę, teraz nie miałam nikogo, Charlie i moja przyjaciółka zostawili mnie w najgorszym momencie mojego życia, mój ojciec nawet nie zadzwonił, a moja matka skorzystała z najlepszego dla niej rozwiązania czyli pozbycia sie mnie. - Kochanie jesteś już gotowa? – usłyszałam przesłodzony głos mojej mamy. - Prawie – odpowiedziałam cicho po czym usłyszałam jak drzwi się zamykają. Gdy wzięłam potrzebne rzeczy, zeszłam na dół. - Idziemy ? - Tak – gdy wyszliśmy z domu odwróciłam się i przyglądałam się mu uważnie, nie wiem kiedy tu wrócę …. Jeśli w ogóle to się stanie. Od dłuższej chwili stoję przed dużym białym budynkiem. Na tablicy przed bramą wjazdową widnieje tablica ‘’ EastWide ‘’. - Musimy już iść ! – niepewnie zrobiłam pierwszy krok, wiedziałam że gdy tylko wejdę do środka, prędko stąd nie wyjdę. Po chwili moim oczom ukazał się spory korytarz, mama udała się do recepcji a ja zostałam sama. Dużo dziwnych osób mnie mijało, większość mi się przyglądał, niektórzy mnie przerażali. Nie wyobrażam sobie życia w tym miejscu. - Musimy się udać do dyrektora placówki, nie stój tak Destiny! - Już idę. - Dzień dobry jestem Mark. - Dzień dobry jestem Maria Cumber a to moja córka Destiny. - Ach tak, czekałem na was, więc muszę panią poinformować, że będzie mogła pani widywać córkę tylko jeżeli jej psycholog wyrazi na to zgodę. -Rozumiem – odpowiedziała ze spokojem. - Destiny, będziesz mieszkać z Violet to naprawdę spokojna i cicha osoba. Mam nadzieję, że się polubicie – starszy mężczyzna lekko się uśmiechną, co prawda ja też myślę, że uda mi się dogadać z tą dziewczyną. -A teraz zaprowadzę Cię to twojego nowego pokoju. – Szliśmy dłuższą chwilę, mój pokój był na samej górze dyrektor placówki otworzył drzwi i gestem zaprosił mnie do środka. - Violet przywitaj się, to jest Destiny twoja nowa współlokatorka – powiedział surowym tonem. Brunetka podniosła głowę, nie wyglądała na zadowoloną: 
- Cześć – powiedziała cicho i znów spuściła wzrok. - W takim razie zostawię was same, bardo bym prosił aby pożegnała się pani z córką. Myślę, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku – mężczyzna lekko się uśmiechał, po czym pożegnał się z moja matką. - Na mnie już chyba pora, do zobaczenia kochanie – mama przybliżyła się do mnie i chciała mnie przytulić ale dosyć sprawnie udało mi się ją odsunąć – no nic – powiedziała smutny głosem – To dla twego dobra Pamiętaj ! – po tych słowach zobaczyłam jak drzwi się zamykają, miałam ochotę płakać i krzyczeć ale wiedziałam, że to by pogorszyło moja sytuację. Nie wiedząc co mogła bym tu robić usiadłam na łóżku i patrzyłam się na białe ściany. Przeraża mnie myśl, że mam tu spędzić swoje najbliższe tygodnie a może i nawet miesiące .. . . Najgorsze jest to że ta dziewczyna nie wygląda na taką która chętnie chciałaby się poznać. Moje myślenie przerwał dźwięk zamykanych drzwi, to V. gdzieś wyszła. W końcu będę mogła pobyć chwilę sama, podeszłam do dużego okna i
zaczęłam podziwiać piękny ogród, w którym było pełno osób. Nie wiedziałam ile czasu minęło, ale pewnie sporo ponieważ ogród opustoszał a na zewnątrz zaczęło się ściemniać. Nie miałam ochoty nic więcej robić więc położyłam się spać.

2 komentarze:

  1. WoW Świetny blog, a rozdział genialny. Świetnie naprawdę świetnie piszerz. Czekam na kolejny rozdział i życzę weny :D

    Zapraszamy do nas http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy < 3 Czytam twój strasznie mi sie podoba !

      ~Des.

      Usuń